niczego żałować
Niczego nie żałuję. Nie chcę niczego żałować, nie chcę wpędzać się w
niepotrzebne stresy. Chyba tego, co zrobiłem, nie było aż tak mało.
Do Legii przyszła jedna oferta - z Betisu Sewilla. Najpierw kiedy ten
klub był w drugiej lidze, ale na zaplecze ekstraklasy nie miałem ochoty
wyjeżdżać, poza tym jeszcze miałem coś do zrobienia w Legii. Pół roku
później przyjąłem ofertę beniaminka z pełną świadomością. Nie
angielska, bo tam był tzw. limit reprezentacyjny [75 proc. meczów w
kadrze z dwóch ostatnich lat], ale właśnie liga hiszpańska mi się
marzyła. W Legii działacze też już mnie nie chcieli, bo moje zarobki
przerastały ich możliwości, zresztą za mój transfer spłacili większość
zaległych premii za potrójną koronę. W
kadrze więcej się nie dało. Choć chciałem, nie byłem w stanie sam
wszystkiego wygrywać. Naprzeciw nie stała Łotwa, Słowacja czy San
Marino, tylko Holandia, Anglia. Szanse na awans do mundialu bądź Euro
były marne. A w klubach? Tak, mogłem więcej.